piątek, 3 czerwca 2022

Dzien 09875756. Spotkanie z golasami.

Leniwy, niedzielny poranek. Siedze z siostrzyczka przed telewizorem na czerwono-kolorowym dywanie z frendzlami,  ktore zawsze sa nienagannie ulozone. W malej szafce schowane sa plastikowe grabki,  ktorymi codziennie rozczesujemy frendzle dywanu,  na przemian ja z siostra na polecenie mamy. Frendzle musza byc wyprostowane na bacznosc, jeden obok drugiego ku zadowoleniu mamy. 

W telewizji idzie po drewnianym plocie kogut o ogonie w kolorach naszego dywanu. Swoim chropowatym pianiem zapowiada kolejny odcinek Teleranka. 

Niedziela plynie leniwie. Razem z siostra czekamy na obiecany spacer do restauracji. 

Wszyscy ubrani odswietnie wychodzimy z domu. Tata w koszuli z krotkim rekawem w kolorowe kleksy, jasnych dzinsach wbitych w czarne, wypastowane trzewiki ktore poruszaja sie szybkim rytmem do przodu. Wiatr podwiewa czerwona sukienke mamy,  ktora w usmiechu rozchyla biale zeby oprawione rownie czerwona szminka. Ja z siostrzyczka jestesmy ubrane w jednakowe sukienki z kieszonkami,  ktore uszyl tata i ozdobil koronkowymi kolnierzykami. 

Wszyscy wchodzimy do zadymionego od papierosow pomieszczenia. Zapach dymu miesza sie z zapachem smazonych kotletow schabowych i ostrymi perfumami pani w jasnej garsonce ktora siedzi przy malym stoliku. My siadamy przy stoliku rodzinnym przy scianie. Wnetrze restauracji wydaje sie dosc ponure;  na oknach ciezkie bordowe zaslony,  jakies zakurzone dywany na podlodze,  blazeria na scianach. Przegladamy Menu oprawione w sztywna okladke. Do naszego stolika podchodzi wysoka pani z notesikiem i dlugopisem w reku. Tata dumnie sklada zamowienie. Wysoka pani rozpisuje dlugopis po czym leniwie zapisuje w notesiku kolejno dania,  ktore zamawia tata. 

W ciemnym kacie zauwazam duzy mebel,  ktory polyskuje przyciemnionym swiatlem. Zaciekawiona podbiegam do duzej drewnianej szafy ze swiatelkiem w srodku. Szafa oprawiona jest w guziki, w srodku podswietlone sa rowno ustawione krazki. Jest tez dziurka na monety. 

Szybko podbiegam do mamy po drobne pieniadze po czym wracam do grajacej skrzyni. Spogladam na liste utworow. Jeden tytul wpada mi od razu w oko. Wrzucam monete i szafa zaczyna grac. Wracam dumnie do naszego stolika,  jednak teraz wnetrze restauracji nie wydaje sie juz takie ponure. Na twarzach ludzi przy stolikach pojawia sie usmiech.  Nawet pani w jasnej garsonce i mocnych perfumach ukazuje szeroko zeby w usmiechu. Wysoka pani kelnerka tez wydaje sie bardziej ozywiona a na jej twarzy pojawia sie rowniez szeroki usmiech. Wszystkie te usmiechy skierowane sa na mnie. Piosenka sie konczy a ja znowu podbiegam do grajacej szafy. Przyklejam nos do oswietlonej szyby i patrze jak maszyna wybiera ponownie ten sam krazek. Rozgladam sie po sali i szukam usmiechow. Niektorzy smieja sie na glos. Ja usmiecham sie cala na slowa wybrzmiewajace z szafy:

'Można spotkać golasa

Jak na plaży w Mombassa

Golców cały tłum...'

Ide dumnie do stolika, a w calej restauracji slychac Zbigniewa Wodeckiego:

'Chałupy welcome to!

Chałupy welcome to Bahama mama luz

Afryka dzika dawno odkryta

Chałupy welcome to!...'

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz